Tuesday, November 27, 2012

Wow - Ylivieska welcome back!

Moi,

i znowu tutaj jestem - tym razem w innej lekko roli - ale też na erasmusie :)
Szczerze - wiele się nie zmieniło ;) jak będzie chwila, to czasem tutaj napiszę - ale będę tylko tydzień ;)

pozdrawiam,
bisek

Friday, March 30, 2007

Dzień osiemdziesiąty pierwszy...

29 marca 2007...
I już po paru godzinkach snu pora wstawania... dzisiaj mamy na 13 - wizyta w firmie drewnianej - w celu przeprowadzenia wywiadu na temat bezpieczeństwa i higieny pracy... ale wcześniej trzeba się do tej wizyty przygotować, później jeszcze zjeść obiad i dopiero do firmy...
Także wstaję przed 1100... czyli spałem krótko... za krótko:P
Przygotowuję się szybko, bo po co marnować czas... moja część wywiadu dotyczy sprzętu gaśniczego, ratunkowego i systemów ewakuacji i przeprowadzania ćwiczeń, a także zapobiegania i działania w nagłych przypadkach... czyli to co bisek lubi najbardziej, czyli no problem, żeby się przygotować:D
Idziemy na wywiad lekko spóźnieni... jakieś 5 minut... ale pani nas przyjmuje i jakąś godzinę rozmawiamy o tym, o czym mamy rozmawiać... padło pytanie o zawartość piłki... okazuje się, że jest tam kilka wizytówek - czyli jak się rozłupie, to wiadomo, kto ją robił... fajna inicjatywa... podoba mi się...:P później zwiedzamy zakład, później jeszcze parę pytań, pożegnanie i do domu... Kasia i k0r3k... bo ja z Elą jeszcze Business Correspondece mamy... ostatnie i całe szczęście... i oczywiście jak na pozostałych zajęciach tak i na tych nic się nowego nie uczymy... jednym słowem porażka... ;)
Ale co tam... po powrocie do domu szybko coś trzeba zjeść, ogarnąć się i czas na lekcję fińskiego... ostatnią... Zaczyna się standardowo - od żadnego słowa po angielsku tylko fiński... ale później robimy jedno zagadnienie z gramatyki - przypadki... (jak się okazuje jest ich 26 w fińskim)... przyswajamy 6 przypadków - tych najbardziej popularnych... ponoć jesteśmy drugą grupą w historii, która tak szybko łapie o co chodzi... (kolejny dowód na to, że jesteśmy nieprzeciętni:P)...
I później mówimy jak było w Finlandii, jak się nam podobało, co było dziwne, co nam się podobało, a co nie... i tak czas leciał... aż się zasiedzieliśmy i skończyliśmy 30 minut po czasie... ale fajnie było... ;) I pamiątkowa fota z prowadzącą i można zawijać na Havutie - bo dzisiaj sauna...
Sauna, sauna... bardzo szybko, bo na 2130 jesteśmy z k0rkiem umówieni z Rikką na bilard na mieście... (w Leski)... Szybko się zbieramy i z małym poślizgiem jesteśmy na miejscu... ok. 2200...
Całe szczęście, że miała z kim grać, to się na nas nie obraziła... :P
Parę gier... więcej gadki... ja grałem o jednego shota z tutejszym liderem tutejszej drużyny bilarda... miło przegrać z kimś tak dobrym... chociaż mi mało brakło, aby wygrać... nawet dostałem pochwałę:P
No i musiałem postawić...
Później gadaliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy się z tego, jak grają pijane nastolatki:P
Jednym słowem dobra zabawa:D i tym sposobem powrót na Havutie odwlekł się nam do "po 0000"... A mnie jeszcze czekało pisanie jednej pracy, ale nie dałem rady i poszedłem spać...

//written by bisek

Dzień osiemdziesiąty...

28 marca 2007...
i zaczyna się kolejny dzień... dzisiaj mamy na późno, bo dopiero na 1300 chyba... w każdym bądź razie najpierw idziemy zjeść obiad... od czegoś trzeba dzień zacząć, nie?:>
No i na dzisiaj na zajęcia zaplanowane są wizyty w firmach... pobliskich... tak bliskich, że wróciłem się na uczelnię, po nie-spóźnioną Elę... i jeszcze się nam udało dogonić grupę, zresztą firmy owe nietrudno wypatrzeć z samej uczelni...
Na początek fabryka różnych bajerów cementowych, betonowych itp... było całkiem fajnie:D - różne bajery do robienia zaprawy, do mieszania betonu i takie tam - zabawki dla dużych chłopców... Na koniec po promocji mogliśmy się wdrapać na najwyższy punkt obserwacyjny w Yliviesce... było super... chyba 40 metrów nad Ziemią:D widać stąd całą okolicę, jak na dłoni... początkowo lekki strach... chodziło się po kratownicy, więc było widać wszystko co pod nami, ale co tam... kto by się wysokości bał:D Parę fot, trochę głupich pomysłów i zeszliśmy... jak schodziliśmy to na głowy się nam sypał cement i kurz... ale to już inna historia:D
Kolejna firma zajmowała się produkcją drewnianą... jest to część uczelni, gdzie studenci magicznego kierunku jakim jest Wood Engineering mają praktyki:D
Było fajnie (do tej firmy mamy przygotować prezentację i takie tam... zbadać system BHP itp)...
Najlepsza maszyna jaka tu jest to CNC - służy to (a wielkie jest) do dłubania w drewnie różnych kształtów... poprzez programowanie rozmaitych wierteł, frezów i temu podobnych, aby wyrzeźbiły to co chcemy... Studenci zrobili piłkę... drewnianą, sklejoną z dwóch półkul... a w środek wrzucili coś... i nie chciano nam powiedzieć co... ale już wiemy... ale o tym później:P
Wieczór też był pełen atrakcji... Dzisiaj mieliśmy grilla - czyli Andries przygotował coś na wzór Holenderskiego Wieczorku... Jestem pełen podziwu dla niego, za to ile jedzenia przygotował... dwa rodzaje masełka (czosnkowe pozamiatało imprezę i znikło baaaardzo szybko), dwa rodzaje szaszłyków, kulki mięsne, sałatka... wypasik... oczywiście tak, że dla wszystkich starczyło i każdy był najedzony...
Później impreza przeniosła się do piwnicy... i tak sobie trwała, nie wiem do której, bo nie pamiętam (żarcik...:P)... poszedłem wcześniej, bo miałem do napisania furę zadania na Business Correspondence na jutro... a czas gonił...
I tym sposobem o godzinie 0600 położyłem się spać... mając napisane zadanie... ;)

//written by bisek

//dodał k0r3k

A takie ciekawe lustro dla kierowców na zakładzie.

Widok z dachu jednego z budynków.

Bisek za barierką.

Widok na uczelnię

I am on the top
Sitting with a Jah
Looking for the... Ylivieska?
Tam na górze byliśmy, zdjęcia robiliśmy.

Wieczór Holenderski.

Grill zasypany holenderskimi szaszłykami.

Cała grillująca ekipa!

Dzień siedemdziesiąty dziewiąty...

27 marca 2007...
Dzisiaj wtorek... wstajemy z k0rkiem "wcześnie" i idziemy kończyć projekty:P
Na dzisiaj w planie jest siedzenie nad grafiką 3d, a później jak będzie wolne studio, to trochę fotografia:P
No i leciało... właściwie to dzisiaj nie ma żadnych zajęć... poza tym, że my na tą grafikę idziemy... więc nie ma co pisać za bardzo... grafę podłubaliśmy, zjedliśmy obiad i poszliśmy zagrać w bilarda... nasza ulubiona rozrywka teraz:D
no i leciało, leciało i zleciało:P
Do wieczora... wieczór jak zwykle sauna, i znowu siedzenie:P... a później znowu spanie...
I tak leci czas Studenta Na Wymianie Międzynarodowej...

//written by bisek

Leciało, leciało i zapomniałem napisać o tym, że wieczorkiem byliśmy na mieście...
Wyciągnęły mnie dziewczyny, żeby pójść na miasto... na zachętę pozwoliły mi wybrać lokal... sprawa prosta - "Mustaleski" i bilard... a to spowodowało, że k0r3k też się dał wyciągnąć... i tym sposobem mieliśmy iście rzeszowskie podbijanie miasta...
We wtorki w Leski się nic nie dzieje... zagrałem parę razy z dziewczynami w bilard, doszedł k0r3k (którego zatrzymały chwilę dłużej na akademiku ważne sprawy)... pograliśmy w darta... no i wróciliśmy na akademik. Wieczór bardzo przyjemny i miły... a takich tutaj mało ;)
//added by bisek

Dzień siedemdziesiąty ósmy...

26 marca 2007...
Poniedziałek... od 0900 zaczynają się zajęcia z Business Correspondence... Nuda, niepotrzebne, niefajne... nie wiem jak je jeszcze określić, ale jak mus to mus... się chodzi:P
No więc startujemy wcześnie... 3h marnowania czasu... i idziemy jeść obiad... a zaraz po obiedzie są prezentacje... na prezentacjach wypadamy zawodowo... czyli nie do pokonania... czyli okazuje się, że nie mając specjalnych laboratoriów z marketingu uczelnia niepaństwowa, jaką reprezentujemy my, wypada całkiem nieźle, więc bardzo dobrze:P
Po prezentacjach czas na egzamin... egzamin poszedł też całkiem dobrze... wprawdzie pytania mnie zaskoczyły, ale... ale daliśmy radę:P
Po egzaminie pisemnym czas był na rozmowę... najszybszy egzamin ustny jaki miałem - wszedłem, prowadzący mi pogratulował (powiedział, że nasza grupa miała najlepsze prezentacje:P) i wyszedłem - oczywiście z fińskim '5'...
Czyli na całej linii zwycięstwo...
Dzisiaj można sobie pozwolić na chwilę relaksu... na jutro nie ma za bardzo nic, więc można się rozerwać... więc jak zwykle nie robimy nic:P
I tak leci... i w sumie bliżej już końca niż początku:P

//written by bisek

Dzień siedemdziesiąty siódmy...

25 marca 2007...
Dzisiaj niedziela... wprawdzie wstajemy troszkę wcześniej, ale bez przesady:P Czyli ok. 1200 można już nas było zastać na nogach...:P
Dzisiaj plan zakłada popełnienie prezentacji na dzień jutrzejszy... może się nawet uda... w sumie czemu by się miało nie udać... :P (kto jak nie my:D)...
Oczywiście wymaga to zebrania się w kuchni... No i udało się... zebraliśmy się, ja się z k0rkiem i Elą zacząłem kłócić (bardziej z k0rkiem, ale Ela brała jego stronę)... no i dzięki temu (a może mimo to) udało się nam po paru godzinach stworzyć prezentację i się nawet do niej przygotować:D
No i tak się zrobił wieczór... a wieczór oznacza marnowanie czasu... i nic nie robienie...:P
I w ten sposób dotrwaliśmy do momentu, kiedy trzeba się było położyć... bo jutro rano mamy zajęcia (ja i Ela) z Business Correspondence...:P (głupie zajęcia:P)

//written by bisek

Dzień siedemdziesiąty szósty...

24 marca 2007...
Hmmm... sobota... ta sobota była dawno... teraz już jest tydzień później piątek, ale postaram się nadrobić zaległości:P
No więc soboty mają to do siebie, że się zaczynają bardzo późno - czyli wstaliśmy pewnie jak zwykle ok. 1300, a może nawet 1400... Dzisiaj w planie jest wiele... wiele nic nie robienia... wprawdzie mamy w poniedziałek egzamin i prezentacje case'ów... ale kto myśli o tym w sobotę:P
Każdy się zajął czym mógł - pomijając w tym wszystkim oczywiście naukę... i tak leciało... sobotnie... czyli wieczór przerwa na saunę... a później znowu nic nie robienie... aż do ok. 2200.
A o 2200 był wieczór Basków... czyli nasi Hiszpanie (a właściwie Baskowie) przygotowali dla wszystkich kolację... było bardzo fajnie - wino, jakaś kiełbaska pieczona i gotowana, omlet, sałatka z tuńczyka, dobre pieczywo i hiszpańska szyneczka... :P
No i tak siedzieliśmy, jedliśmy... gadaliśmy o zwyczajach, kulturze... jak zwykle bywa przy takich okazjach... a czas leciał... wszystko było w porządku do czasu... do czasu jak Mai'a i Jon zaczęli tańczyć flamenco:P
Wszystko spoko... tylko Finka sąsiadka stwierdziła, że jest za głośno... no i kazała się nam uciszyć... ale przecież nie będzie nam taka psuć imprezy... więc się nie przejęliśmy:P
... aż przyjechali goście specjalni... była to pierwsza impreza z Policją:D - wogóle to nawet nie wiedziałem, że oni tutaj jeżdżą na interwencje... myślałem, że tylko są:D
No ale... całe szczęście wszystko skończyło się dobrze... i tylko nas upomnieli...
I tak skończyła się sobota... kolejna...

//written by bisek

//dodane przez k0rka

Jon i Mai'a tańczą flamenco...

wszystkim zgromadzonym bardzo się podobało!

Sunday, March 25, 2007

Dzień siedemdziesiąty piąty...

23 marca 2007...
Piątek... czyli ostatni dzień tygodnia... kolejnego...
Dzisiaj idziemy znowu wcześnie... i tylko jedne zajęcia mamy... Tylko i wyłącznie Internationalization of Business... parę godzin mija szybko i ok. 1230 kończymy zajęcia - na ten tydzień...
Umówiliśmy się dzisiaj z Poznaniem na robienie im zdjęć do Tablo... Jak się umówiliśmy, to oczywiście tak będzie... bo w sumie jest studio, jest sprzęt, są profesjonaliści, to czemu mamy im tych zdjęć nie zrobić... przy okazji będzie chwila, żeby w studiu zostać i coś zrobić "dla siebie"...
Poszło nam zupełnie szybko - po 60 minutach pracy były foty już zrobione... a tym samym Poznań sobie poszedł, a my mogliśmy zacząć zabawę w foto...
Dzisiaj ja byłem fotografem, a k0r3k modelował :P - w sumie dobrze, bo już dawno aparatu w łapkach nie trzymałem, a bardzo to lubię:P
Jakieś 60 minut czasu - kilka naprawdę udanych ujęć... fajnie nam to wyszło... zadowolony jestem, pożartowaliśmy i skończyliśmy robotę (oczywiście sprzątając wcześniej w studio)...
Później akademik... i nic nie robienie do wieczora... a wieczorem wykreowała się imprezka z Grekami, Hiszpanami i Andriesem... było całkiem fajnie, szczególnie, że totalny spontan:D
Nicos ma interesujący styl polewania wódki - bez przerwy... tak, że litra poszła w jakieś 5 minut... no ale później jakoś też było... do ok. 0200, kiedy to imprezka się skończyła...
No i wszyscy poszli spać, bo jutro zaplanowali sobie naukę ;)...

//written by bisek

//poniżej by korek

Maja [E], Piotrek [PL], Andries [NL], Ana [E], Kasia [PL], Nikos [GR], Jon [E], Panos [GR]

Dzień siedemdziesiąty czwarty...

22 marca 2007...
Czwartek zaczyna się jak zawsze trochę wcześnie... w tym tygodniu panuje tendencja do wstawania o godzinie strasznie wczesnej to jest 0700 albo 0800... obie są równie wczesne, mimo, że jedna jest trochę późniejsza...
Zajęcia zaczynamy od Internationalization of Business... Kilka godzin rzeczy średnio interesujących... ale co zrobić, nic na to nie poradzimy - trzeba przeżyć... Rozwiązujemy case'a więc jest tak średnio, ni to ciekawie, ni to nudno... można gadać, można spać - co kto lubi...
Później k0r3k z Kasią idą sobie do domku... a ja z Elą zostajemy na beznadziejnym Business Correspondence... Beznadziejne, bo właściwie to jest lekcja angielskiego, a nie korespondencji biznesowej... nawet nie ma nic o listach, czy raportach... najpierw gadamy o słówkach "biznesowych" - taka gra była, że się dostawało kilka słówek i trzeba było je opisać, żeby inni zgadli jakie się ma słowo... a później robiliśmy to czego nie zdążyliśmy w poniedziałek, więc całe zajęcia marnujemy... Babka nawet nie wie dokładnie tego o czym mówi... więc porażka... mało z siebie nie wyszedłem...
Po zajęciach wracamy na mieszkanie... i zbieramy się prawie od razu na fiński... na fińskim nuda... coś tam o zakupach, później jakiś film o Finlandii... jak się okazuje to tradycyjną potrawą fińską jest "papierowa" (bo wygląda jakby zmielili papier... i dodali coś różowego) kiełbaska z grilla... dziwny kraj - dziwna kultura... o rybach też w filmie dużo było:P
Po fińskim ja z k0rkiem idziemy na siłownię - jak zwykle trzeba się zmęczyć... a później na saunę... i tak się mniej więcej kończy dzień... bo później siedzimy, marnujemy czas... aż do położenia się spać...

//written by bisek

Dzień siedemdziesiąty trzeci...

21 marca 2007...
Heh... dzień wagarowicza... przesilenie wiosenne:P
Widać to od razu:P - u nas wiosna zaczęła się już jakiś czas temu...
Jeśli chodzi o plan dnia to jest on napięty... Zaczynam od tego, że wstaję ok. 0700 i budzę wszystkich... (ostatnio zdarza mi się robić za budziciela...). Plan jest taki, że Kasia, Ela i k0r3k idą na siatkówkę (reprezentować Polskę na rozgrywkach wewnątrz uczelnianych) a ja jadę na dworzec kolejowy - żegnać Niemców...
W efekcie tego wszystkiego ja ok 0800 jadę z Niemcami a reszta zostaje - bo mają na 0900 w sport center - gdzie mają jechać z Terro i Juhą autami :)
Pożegnanie na dworcu jak to pożegnanie, nie obyło się bez śmiechu (niemalże przez łzy ;) )... Thilo mało nie zginął zgnieciony przez drzwi do pociągu... No ale co się będziemy rozczulać - pojechali i już... wracają do domu więc pewni są szczęśliwi... razem z nimi do Niemiec pojechała Niina, Ovi i Terhi... oczywiście na wymianę...
Wróciłem do domu razem z Terro - nasi jeszcze nie zniknęli... poczekali parę minut i dopiero wyruszyli...
A ja prawie cały dzień spędziłem na mieszkaniu - nadrabiając maile, podtrzymując kontakty i ucząc się:P... Dopiero po powrocie dziewczyn (k0r3k poszedł na basen) pojawiło się jakieś życie na mieszkaniu. Okazało się, że nasi zdobyli 3 miejsce:).
Teraz kolej na mnie i na k0rka - mamy grać w bilarda... O 1620 jesteśmy umówieni z Grekami i Andriesem (oni też grają) pod akademikami... i wspólnie idziemy od Jokeri... gdzie ma się odbyć konkurs bilardowy:D
Szybki losowanie - przez Elę - par (bo turniej jest na zasadzie pucharowej)... i już wiadomo... k0r3k gra z Erikką - z dziewczyną, z którą grał w poniedziałek (towarzysko i wygrał), a ja z Nicosem (nigdy z nim nie grałem, ale jego skromność twierdzi, że nie umie grać)... Ja przegrywam (Nicos okazał się zbyt skromny), k0r3k też... więc nie mamy satysfakcji... ale dzięki temu możemy iść na bowling...
Bowling fajna sprawa... tylko, że... no właśnie... Kasia, k0r3k i ja graliśmy na torze, który cały czas się psuł... zjadał kule, sypał kręglami - ogólnie do dupy, więcej stania niż grania:/
Dzisiaj nic się nie układa tak jak powinno... no ale takie życie, więc trzeba zacisnąć zęby i dawać radę...
Jak wracaliśmy z bowlingu, to część poszła do Mix'a (nie czekając na mnie i k0rka... za co im dziękujemy)... a ja z k0rkiem poszliśmy do Jokeri... zagrać jeszcze parę razy, tym razem ja przeciw niemu... i było fajnie... do czasu aż się przyplątał pijany student i chciał z nami grać... przegrał dwa razy i sobie poszedł...
A my wróciliśmy na mieszkanie i poszliśmy spać...
//written by bisek

//poniżej k0r3k

Reprezentacja Polski od góry od lewej:
Kasia, Ela, Karolina,
Paweł, Piotrek, Hubert, Łukasz


Po wygranej o trzecie miejsce - trudno nie było ;-)

Korek na zagrywce.

Po bilardzie wstąpiliśmy do ISO - tzw. truskawka, taki sklep
tam znaleźliśmy Huberta - karmę dla psów!