Czwartek zaczyna się jak zawsze trochę wcześnie... w tym tygodniu panuje tendencja do wstawania o godzinie strasznie wczesnej to jest 0700 albo 0800... obie są równie wczesne, mimo, że jedna jest trochę późniejsza...
Zajęcia zaczynamy od Internationalization of Business... Kilka godzin rzeczy średnio interesujących... ale co zrobić, nic na to nie poradzimy - trzeba przeżyć... Rozwiązujemy case'a więc jest tak średnio, ni to ciekawie, ni to nudno... można gadać, można spać - co kto lubi...
Później k0r3k z Kasią idą sobie do domku... a ja z Elą zostajemy na beznadziejnym Business Correspondence... Beznadziejne, bo właściwie to jest lekcja angielskiego, a nie korespondencji biznesowej... nawet nie ma nic o listach, czy raportach... najpierw gadamy o słówkach "biznesowych" - taka gra była, że się dostawało kilka słówek i trzeba było je opisać, żeby inni zgadli jakie się ma słowo... a później robiliśmy to czego nie zdążyliśmy w poniedziałek, więc całe zajęcia marnujemy... Babka nawet nie wie dokładnie tego o czym mówi... więc porażka... mało z siebie nie wyszedłem...
Po zajęciach wracamy na mieszkanie... i zbieramy się prawie od razu na fiński... na fińskim nuda... coś tam o zakupach, później jakiś film o Finlandii... jak się okazuje to tradycyjną potrawą fińską jest "papierowa" (bo wygląda jakby zmielili papier... i dodali coś różowego) kiełbaska z grilla... dziwny kraj - dziwna kultura... o rybach też w filmie dużo było:P
Po fińskim ja z k0rkiem idziemy na siłownię - jak zwykle trzeba się zmęczyć... a później na saunę... i tak się mniej więcej kończy dzień... bo później siedzimy, marnujemy czas... aż do położenia się spać...
//written by bisek
No comments:
Post a Comment