Sunday, January 28, 2007

Dzień dwudziesty...

27 stycznia 2007...
Hmmm... sobota - ale nie dane będzie się wyspać... dzisiaj jedziemy "za miasto" - do jakiejś chateczki, gdzie mamy robić ognisko, siedzieć w saunie, gadać, zjeżdżać z górki, cieszyć się wolnością - po prostu bardzo dobrze się bawić...
Planowany wyjazd: 1400. Im dłużej gdzieś-tam, tym lepiej... ale plan jak to plan, nie wypalił. I tutaj ukłon w stronę Poznania - im zawdzięczamy wyjazd późniejszy, dopiero ok 1600. Dlaczego? Bo się zebrać nie mogli... eh...
Ale OK, nic się nie dzieje - mała obsuwa, grunt, że mamy się dobrze bawić... Pierwsze co trzeba było zrobić w drodze do chatki, to zakupy... Ekipa zakupowa: ja, k0r3k, Martin, Gerrit, Thilo i Andris (już wiem, jak się nazywa Holender:P). Zakupy ogromne - fura żarcia, chłopaki nakupili piwa (ja z k0rkiem planowaliśmy coś mocniejszego...). Później jeszcze wycieczka po alko do Alko (kupiliśmy prawie Johnnego Walkera - tania whiskey w kwadratowej butelce, z napisem z boku:P).
I w końcu droga do chatki - minęła szybko, i już byliśmy na miejscu... Okazało się, że jest to dosyć duża "chatka", a właściwie ośrodek i to nie byle jaki (bo duży). Szybkie rozlokowanie (zajęliśmy jeden pokój w 6 osób - nie to, żeby nie było więcej wolnych, ale im więcej osób tym weselej) i pogoniliśmy na ognisko. Ognisko jak to ogniska mają w zwyczaju się paliło... takie normalne było - kiełbaski, piweczko (jak ktoś miał :/), trochę humoru... jedyne czego nie robiliśmy, to nie śpiewaliśmy - bo nikt nie znał międzynarodowej piosenki ogniskowej...
Po ognisku poszliśmy na górkę zjeżdżać na worka od śmieci... całkiem zabawnie było... szczególnie, że znaleźliśmy nawet małą skocznię - na której można było się wzbić w powietrze i lecieć parę metrów (tyłek trochę od tego bolał, ale ubaw nieziemski). Jedni siedzieli na "sankach" krócej, inni dłużej. Każdy wie, że ja i k0r3k jesteśmy inni, więc my zostaliśmy najdłużej. I tutaj w końcu mi się udało wygrać z k0rkiem - byłem szybszy w wyścigu worków... i to wygrałem aż dwa razy:D
Wracając do chatki powygłupialiśmy się trochę na śniegu... jakieś orzełki, aniołki, nacieranie dziewczyn... A jak już wróciliśmy, to zainstalowaliśmy się w saunie:D - duża, chyba 20 osobowa sauna, z dużym dobrze nagrzanym piecem - to jest to co lubimy:P
W saunie siedzieliśmy naprawdę dużo... pewnie z 1,5h... w przerwach chodziliśmy na zewnątrz, aby zażyć kąpiel w śniegu... świetna sprawa... polecam :)
Po saunie zaczęła się normalna impreza... każdy wyciągnął alko, chipsy, paluszki, ciastka... co kto miał i zaczęliśmy gadać. Oczywiście od razu się potworzyły grupki... takim sposobem zaprosiliśmy do Rzeszowa Holendra, dwóch Niemców i Słowaka, a co... niech przyjadą, będzie zabawa:D
Impreza się toczyło w porządku, ludzie się rotowali, można było się dobrze zintegrować... jedyna wpadka, to Thilo rozwalił jedno piwo (wypadło mu z 12packa), przez co początek imprezy miał średnio udany - wszyscy mu współczuli...
Ok. 0000 stwierdziliśmy z Elą, że można by tak pójść przetestować górkę w nocy... może być ciekawie... Od pomysłu do realizacji droga niedaleka, więc po paru minutach byliśmy już pancernie ubrani i gotowi na spotkanie ze stokiem:) Okazało się, że o tej porze górka jest nieoświetlona, ale było całkiem jasno, bo księżyc świecił no i od śniegu biło... Skończyło się na kilku zaledwie zjazdach, a później siedzieliśmy i gadaliśmy... dopóki (ok. 0100) było piwo i nie zaczęliśmy zamarzać - wtedy pojawiła się sugestia, żeby wracać... i tak też uczyniliśmy.
Heh... sobota trwała aż do ok. 0400 w niedzielę... impreza się ciągnęła... w końcu zostaliśmy tylko my (Rzeszowiacy), Martin,
Thilo i Gerrit... no więc poszliśmy spać... oczywiście nie usnęliśmy od razu, dużo osób = dużo śmiania... ale w końcu wszyscy usnęli...
//written by bisek

// by k0r3k

Jako, że nocowaliśmy w jakimś ośrodku sportowym
znaleźliśmy numery dla zawodników.

Każdy znalazł coś dla siebie

Szczęśliwa 13!

Thilo stracił piwo, nie był zbyt wesoły z tego powodu,
kto by był...

Ognisko, kiełbaski co by mieć energie

Wszyscy testowali worki na śmieci jako sanki

Jazda, jazda k0r3k mknie...

Szybki start i...

Bisek pędzi na tyłku

Słowak Martin, Niemiec Gerrit, Polak Piotrek

Międzynarodowa Ekipa Imprezująca
Najbardziej wytrwali

2 comments:

Masay said...

Jeszcze by się przydały jakieś podpisy pod zdjęciami :D

Masay said...

fajna musiała być impreza. Pozazdrościć :D

Było by bardziej prowokacyjnie jakbyś miał Bisku numer 69 ^^