Hmmm... sobota - ale nie dane będzie się wyspać... dzisiaj jedziemy "za miasto" - do jakiejś chateczki, gdzie mamy robić ognisko, siedzieć w saunie, gadać, zjeżdżać z górki, cieszyć się wolnością - po prostu bardzo dobrze się bawić...
Planowany wyjazd: 1400. Im dłużej gdzieś-tam, tym lepiej... ale plan jak to plan, nie wypalił. I tutaj ukłon w stronę Poznania - im zawdzięczamy wyjazd późniejszy, dopiero ok 1600. Dlaczego? Bo się zebrać nie mogli... eh...
Ale OK, nic się nie dzieje - mała obsuwa, grunt, że mamy się dobrze bawić... Pierwsze co trzeba było zrobić w drodze do chatki, to zakupy... Ekipa zakupowa: ja, k0r3k, Martin, Gerrit, Thilo i Andris (już wiem, jak się nazywa Holender:P). Zakupy ogromne - fura żarcia, chłopaki nakupili piwa (ja z k0rkiem planowaliśmy coś mocniejszego...). Później jeszcze wycieczka po alko do Alko (kupiliśmy prawie Johnnego Walkera - tania whiskey w kwadratowej butelce, z napisem z boku:P).
I w końcu droga do chatki - minęła szybko, i już byliśmy na miejscu... Okazało się, że jest to dosyć duża "chatka", a właściwie ośrodek i to nie byle jaki (bo duży). Szybkie rozlokowanie (zajęliśmy jeden pokój w 6 osób - nie to, żeby nie było więcej wolnych, ale im więcej osób tym weselej) i pogoniliśmy na ognisko. Ognisko jak to ogniska mają w zwyczaju się paliło... takie normalne było - kiełbaski, piweczko (jak ktoś miał :/), trochę humoru... jedyne czego nie robiliśmy, to nie śpiewaliśmy - bo nikt nie znał międzynarodowej piosenki ogniskowej...
Po ognisku poszliśmy na górkę zjeżdżać na worka od śmieci... całkiem zabawnie było... szczególnie, że znaleźliśmy nawet małą skocznię - na której można było się wzbić w powietrze i lecieć parę metrów (tyłek trochę od tego bolał, ale ubaw nieziemski). Jedni siedzieli na "sankach" krócej, inni dłużej. Każdy wie, że ja i k0r3k jesteśmy inni, więc my zostaliśmy najdłużej. I tutaj w końcu mi się udało wygrać z k0rkiem - byłem szybszy w wyścigu worków... i to wygrałem aż dwa razy:D
Wracając do chatki powygłupialiśmy się trochę na śniegu... jakieś orzełki, aniołki, nacieranie dziewczyn... A jak już wróciliśmy, to zainstalowaliśmy się w saunie:D - duża, chyba 20 osobowa sauna, z dużym dobrze nagrzanym piecem - to jest to co lubimy:P
W saunie siedzieliśmy naprawdę dużo... pewnie z 1,5h... w przerwach chodziliśmy na zewnątrz, aby zażyć kąpiel w śniegu... świetna sprawa... polecam :)
Po saunie zaczęła się normalna impreza... każdy wyciągnął alko, chipsy, paluszki, ciastka... co kto miał i zaczęliśmy gadać. Oczywiście od razu się potworzyły grupki... takim sposobem zaprosiliśmy do Rzeszowa Holendra, dwóch Niemców i Słowaka, a co... niech przyjadą, będzie zabawa:D
Impreza się toczyło w porządku, ludzie się rotowali, można było się dobrze zintegrować... jedyna wpadka, to Thilo rozwalił jedno piwo (wypadło mu z 12packa), przez co początek imprezy miał średnio udany - wszyscy mu współczuli...
Ok. 0000 stwierdziliśmy z Elą, że można by tak pójść przetestować górkę w nocy... może być ciekawie... Od pomysłu do realizacji droga niedaleka, więc po paru minutach byliśmy już pancernie ubrani i gotowi na spotkanie ze stokiem:) Okazało się, że o tej porze górka jest nieoświetlona, ale było całkiem jasno, bo księżyc świecił no i od śniegu biło... Skończyło się na kilku zaledwie zjazdach, a później siedzieliśmy i gadaliśmy... dopóki (ok. 0100) było piwo i nie zaczęliśmy zamarzać - wtedy pojawiła się sugestia, żeby wracać... i tak też uczyniliśmy.
Heh... sobota trwała aż do ok. 0400 w niedzielę... impreza się ciągnęła... w końcu zostaliśmy tylko my (Rzeszowiacy), Martin, Thilo i Gerrit... no więc poszliśmy spać... oczywiście nie usnęliśmy od razu, dużo osób = dużo śmiania... ale w końcu wszyscy usnęli...
//written by bisek
// by k0r3k
// by k0r3k
2 comments:
Jeszcze by się przydały jakieś podpisy pod zdjęciami :D
fajna musiała być impreza. Pozazdrościć :D
Było by bardziej prowokacyjnie jakbyś miał Bisku numer 69 ^^
Post a Comment