dzisiaj Wielki-Dzień-Pierwszego-Egzaminu-Sesji-Letniej... egzamin ze Stefanem... wydaje się, łatwo trudny = nie było się z czego uczyć, bo przedmiot to jedna wielka pierdoła...
Oczywiście wcześniej wiele godzin nudnego wykładu... a egzamin dopiero o 1600 (z poślizgiem jak się okazało... Finowie mało nie pozabijali Stefana za poślizg...). Cały dzień na to, żeby się nie uczyć :D
My z k0rkiem daliśmy radę... nie wiem co robiliśmy, ale na pewno się nie uczyliśmy... chwilę pogadaliśmy z Masayem, chwilę sprawdzaliśmy skrzynki pocztowe... jakoś zleciało... w międzyczasie udało mi się zdać egzamin (bez podchodzenia do niego... 3.0 na start - całkiem komfortowo). O 16-ileś-tam egzamin się zaczął... 11 pytań (miało być max 10), każda odpowiedź może być poprawna... ale szczerze? - nie wiem czemu Poznań tak narzeka na Stefana - aż takiego kosmosu nie daje... przynajmniej tak mi się wydaje, skoro zdałem bez nauki?:P
Po egzaminie (na którym się nie konsultowaliśmy, prawie że...) szybki wypad na zakupy... i oczywiście nie kupiliśmy wszystkiego potrzebnego - bo po co... jedyne co wzięliśmy to dużo chleba, bo jemy z bobrem coraz więcej:P
Później siedzenie na akademiku... wyprawa po piwo z Kasią (dla mnie okazała się totalną porażką - dałem się namówić na promocję i kupiłem zamiast piwa coś, co nawet trudno nazwać... [bo jak nazwać coś co jest tak słabe, że szkoda gadać... 2.7%.... bleee])...
Później impreza z Poznaniem - a właściwie z Holenderm Adreasem (czy jakoś tak... nie wiem dokładnie...). Impreza krótka, bo wiara poszła na miasto - a mnie i k0rka to nie bawi, więc zostaliśmy... z Elą... i gadaliśmy do późnych godzin nocnych... spanko ok 0420...
a jutro... pożegnanie Martina, wyprawa do chatki-gdzieś-tam, sauna, kominek itp (brzmi jak "W następnym odcinku...")
//written by bisek
No comments:
Post a Comment