Dzień Babci... :)
Dzień wielkiej wyprawy... na narty:P
Wstaliśmy wyjątkowo wcześnie... zaraz po ósmej, tylko po to, żeby przygotować się na ten fascynujący i pełen doznań ekstremalnych dzień. Tak, to właśnie dzisiaj zmierzymy się z przepięknymi, fińskimi, mocno zaśnieżonymi i zmrożonymi stokami w Vuokatti... Tak, to dzisiaj może się zdarzyć, że ktoś złamie rękę, skręci nogę, albo po prostu wróci z masą siniaków... Dzień nart...
Wyjechaliśmy ok godziny 0920... przed nami długa droga... ok 3h jazdy... samochody znowu mamy z Uczelni. Ok 1230 dojeżdżamy na miejsce... ośrodek okazuje się być bardzo na poziomie... wszystko ładne, wyciągi działają (była pewna obawa czy stoki będą czynne, jest -23 stopnie - w końcu zaczyna się "normalna" pogoda:P), sprzętu do wypożyczenia dużo i to dobrego sprzętu... stoków ok 150km...
Ok 1300 cała ekipa wyposażona w buty, narty i kijki udaje się na stok. Część z nas jest zupełnymi beginnerami... pierwszy raz narty na nogach - już wiadomo, że będzie dużo śmiechu, ale i trochę nerwów... Pierwszą przeszkodą okazuje się wyciąg orczykowy, jednak dzięki pomocy innych - bardziej doświadczonych - dało radę :P I już jesteśmy na górze... teraz się okazuje, że jedyna droga na dół to stokiem na nartach... Ciekawe... Pierwsza myśl - "Jest ok... jeszcze stoję"... Ale pierwsza górka zweryfikowała moje myśli... teraz jest nowa myśl - "Co za gość wymyślił narty...".
Początek był trudny - wiele upadków, nerwy związane z niepanowaniem nad prędkością, torem jazdy... Gdzie jest instruktor jakiś? Dlaczego ta górka taka stroma? Dlaczego Ci co coś potrafią wzięli nas tutaj i zostawili? Ale... ale do odważnych świat należy... po półgodzinnej przeprawie, zaliczeniu kilku upadków, paru wypięć nart i wjechaniu raz w krzaczory, udało się - byłem na dole... Chwila odpoczynku i zastanowienia... i decyzja.. jedziemy na górę zjeżdżać dalej (w końcu nie zmarnuję tych 43 euro, które wydałem na sprzęt i bilet:P)... Tym razem pojechaliśmy stokiem "bardziej płaskim" (tak twierdził k0r3k - mylił się...), ile przekleństw poszło, ile narzekań, ile strachu... nie da się opowiedzieć... ale nas motywowali. Tym razem k0r3k został mi towarzyszyć, podpowiedzieć coś, próbował mnie nawet uczyć - efekt mierny, myśl: "Nie da rady, na nartach nie umiem i nie nauczę się jeździć... ale wywracam się dalej"... W końcu zjechaliśmy... ale przy innym ośrodku (a właściwie w innej części ośrodka)... Według co niektórych jedyna droga na nasz parking, to wyjechać na samą górę i zjechać innym stokiem... "Ta trasa jest jeszcze bardziej płaska... A na górze dodatkowo są piękne widoki, więc naprawdę warto" - twierdził k0r3k... Fakt - co do widoku miał rację... a stok - chyba on ma odwrotne pojęcie o tym, co to znaczy płasko:P
Na samą górę jechało się wogóle z 8 minut... już mi się nudzić zaczynało... tym bardziej, że jechałem wyciągiem sam (raz by mnie nawet wyciąg zabił... ale w końcu go okiełznałem... ;))... Dotarłem na górę i zaparło mi dech w piersi... i to po dwakroć... Po pierwsze: widok! - rzeczywiście piękny (może k0r3k sfocenie wrzuci). Po drugie: stromość... rzekł bym, że k0r3k nie miał racji z tym, że jest płasko... No ale - innej drogi nie ma... damy radę, bo kto jak nie my:P
Nie powiem - było interesująco - wiele upadków, ale upadać już umiem, wstawać też - do perfekcji to opanowałem... nauka skrętów na tym stoku to dla mnie awykonalne...
ale co tam... jazda na dół (z supportem Stefana - on został, udzielał rad, budował w nas motywację...).
Dojechaliśmy jakoś do miejsca, gdzie można było odbić na stok, którym jechałem jako pierwszym - okazało się, że całkiem nietrudny jest... jednak nauka poprzez rzucenie na głęboką wodę ma jakiś sens (wielkie dzięki dla k0rka:P)... faktem jest, że parę wywrotek zaliczyłem, ale tutaj już zacząłem dopracowywać skręty, kontrolę prędkości i ogólnie jazdę...
Zjechałem, i wjechałem znowu... a co... zostało mi przecież jeszcze 30 minut karnetu :)
Kolejny zjazd już całkiem mogę zaliczyć do udanych (jak na 3h jazdy na nartach) - bez rewelacji jeśli chodzi o prędkość, ale całkiem nieźle, jeśli chodzi o wypadkowość:P
W czasie całych 3h na stoku było wiele radości... zdarzały się momenty, gdzie leżałem na śniegu i śmiałem się, nie wiem z czego... chyba z tego, że znowu leżę:D
Później pojechaliśmy coś zjeść (kebab w Finlandii nie jest dobry - nie kupujcie tego tutaj)... później miało być spa... ale nie opłacało się płacić 14euro za godzinkę relaksu, więc udaliśmy się w podróż powrotną...
Kierowcą był k0r3k - tym samym, w "naszym" polo był sam rzeszów... dojechaliśmy na akademik po 2100 - szybkie telefony do babć :) (w końcu to był Dzień Babci - nie można o tym zapominać)...
Kąpiel i cała wiara poszła spać... a ja jak zwykle - siedziałem do późnych godzin nocnych... prowadząc zajmujące i bardzo ważne rozmowy... z przyjaciółmi (i nie tylko ;) )...
A rano - kolejny dzień... wolny od zajęć... czyli rano to będzie dla nas godzina 1300:P
//written by bisek
//added by k0r3k
No i tak to już się przyjęło, że Bisek pisze, a ja dodaje zdjęcia, dzisiaj jeszcze chcę dorzucić ze dwa zdania co to ja robiłem, jak zostawiłem Biska i innych początkujących na stoku "na pastwę losu";-) a poniżej prezentuję foty.
Podróż była długa ok 3h, się nudziłem okropnie, w celu zabicia nudy zająłem się robieniem zdjęć - auto świetnie się nadaje jako studio do autoportretów :D mam nadzieję już niedługo jakieś efekty zamieścić ;-)
Na miejscu przywdziałem buty i narty i ruszyłem na stok, faktem było, że otwarcie mówiłem, że narty mnie zbytnio nie bawią, no ale cóż może narty w Finlandii mają jakieś inne cechy więc też dlatego tam byłem. Pożyczony sprzęt okazał się bardzo dobry, po pierwszym wyjeździe na górę, trochę czasu pomarzłem przy początkujących próbując im sprzedać kila potrzebnych informacji - okres początkującego prawdę mówiąc jeszcze się u mnie nie zakończył, ale co wiedziałem to przekazałem. Temperatura i mało cierpliwości spowodowało, że zostawiłem ich sam na sam ze stokiem, trochę mi głupio było, no ale cóż... pojechałem pozwiedzać inne trasy na całym stoku. Udało mi się namierzyć najdłuższy wyciąg który prowadził do miejsca z bardzo ładnym widokiem. Z każdym przejazdem coraz więcej przyjemności miałem z jazdy, ale też było mi coraz zimniej. Później zabrałem beginerów z Biskiem na czele na ten najdłuższy stok... są bogatsi o nowe doświadczenia, część podłapała temat nart, a część się zraziła, no cóż, czasem nie dali się przekonywać, że stok w danym miejscu rzeczywiście jest płaski - mimo, że na to nie wyglądał...
Ostanie 1/2 godziny było dziwne - z jednej strony bardzo fajnie mi się jeździło i korzystałem z zalet nart karvingowych, z drugiej było mi tak cholernie zimno, że wkładając karnet do bramki za każdym razem miałem nadzieję, że już mnie nie puści. Jak udało się przejść cieszyłem się z następnego zjazdu...
Na całe moje szczęście wreszcie przygoda z zimnem się skończyła i mogłem chwilkę odtajać, aby później przetestować fińskie drogi :D bardzo ciekawe doświadczenie!
Tyle ode mnie, no jeszcze na zdjęcia zapraszam!
//added by k0r3k
No i tak to już się przyjęło, że Bisek pisze, a ja dodaje zdjęcia, dzisiaj jeszcze chcę dorzucić ze dwa zdania co to ja robiłem, jak zostawiłem Biska i innych początkujących na stoku "na pastwę losu";-) a poniżej prezentuję foty.
Podróż była długa ok 3h, się nudziłem okropnie, w celu zabicia nudy zająłem się robieniem zdjęć - auto świetnie się nadaje jako studio do autoportretów :D mam nadzieję już niedługo jakieś efekty zamieścić ;-)
Na miejscu przywdziałem buty i narty i ruszyłem na stok, faktem było, że otwarcie mówiłem, że narty mnie zbytnio nie bawią, no ale cóż może narty w Finlandii mają jakieś inne cechy więc też dlatego tam byłem. Pożyczony sprzęt okazał się bardzo dobry, po pierwszym wyjeździe na górę, trochę czasu pomarzłem przy początkujących próbując im sprzedać kila potrzebnych informacji - okres początkującego prawdę mówiąc jeszcze się u mnie nie zakończył, ale co wiedziałem to przekazałem. Temperatura i mało cierpliwości spowodowało, że zostawiłem ich sam na sam ze stokiem, trochę mi głupio było, no ale cóż... pojechałem pozwiedzać inne trasy na całym stoku. Udało mi się namierzyć najdłuższy wyciąg który prowadził do miejsca z bardzo ładnym widokiem. Z każdym przejazdem coraz więcej przyjemności miałem z jazdy, ale też było mi coraz zimniej. Później zabrałem beginerów z Biskiem na czele na ten najdłuższy stok... są bogatsi o nowe doświadczenia, część podłapała temat nart, a część się zraziła, no cóż, czasem nie dali się przekonywać, że stok w danym miejscu rzeczywiście jest płaski - mimo, że na to nie wyglądał...
Ostanie 1/2 godziny było dziwne - z jednej strony bardzo fajnie mi się jeździło i korzystałem z zalet nart karvingowych, z drugiej było mi tak cholernie zimno, że wkładając karnet do bramki za każdym razem miałem nadzieję, że już mnie nie puści. Jak udało się przejść cieszyłem się z następnego zjazdu...
Na całe moje szczęście wreszcie przygoda z zimnem się skończyła i mogłem chwilkę odtajać, aby później przetestować fińskie drogi :D bardzo ciekawe doświadczenie!
Tyle ode mnie, no jeszcze na zdjęcia zapraszam!
Po drodze na narty mijaliśmy wiele fabryk chmur
z tego wywnioskowaliśmy, że Finlandia jest
jednym z największych eksporterów chmur na świecie
z tego wywnioskowaliśmy, że Finlandia jest
jednym z największych eksporterów chmur na świecie
Jako, że na głowie mam trochę włosów wszelkiego rodzaju
to przy temperaturze -23°C postanowiły trochę zamarznąć.
Poniżej kilka widoczków z górnej góry...
to przy temperaturze -23°C postanowiły trochę zamarznąć.
Poniżej kilka widoczków z górnej góry...
2 comments:
Nie wiem czy to cos zmienia ale zarzucam pierwszego komenta do do tego dnia :)
Widac, jestem spragniony informacji z Ylivieski :-)))
heh, rispekta dla ciebie Bisku, że odważyłeś się ruszyć na narty na głęboką wodę... nie, to głupio brzmi bo w końcu po śniegu jeździłeś tudzież leżałeś :P W każdym bądź razie siekierka na twoją cześć :D A co to pojęć według k0rka - nie oceniaj go tak pochopnie, może z perspektywy kolana było płasko...
Post a Comment