Monday, February 26, 2007

Dzień czterdziesty dziewiąty...

25 lutego 2007...
Dzisiaj niedziela - wstajemy więc "normalnie", w naszym przekonaniu - czyli ok. 1300...
Dzisiaj ma do nas przyjść Igor na obiad, a właściwie na kolację... Trochę się z nim wkopaliśmy, ale cóż... czasem jest całkiem wesoło... czasem trochę się nam z nim nie chce siedzieć... ale ogólnie OK...:P
Ale powoli - obiad dopiero o 1800... Jak już wstaliśmy, to wziąłem prysznic, zjadłem jakieś śniadanie i do godziny 1500 się opierniczałem (jak każdy na mieszkaniu:P)... O 1500 wpadliśmy (a właściwie Kasia) na pomysł pójścia na spacer (ekipa: Kasia, k0r3k, Gerrit i ja)- dzisiaj jest świetna pogoda na to, temperatura -9 st. C, czyste niebo... Więc poszliśmy w kierunku północno-wschodnim... a że łażenie po chodnikach jest w sumie nudne, to wybraliśmy za trasę ścieżki do biegówek, a później terenową ścieżkę przez las... Było bardzo fajnie, nigdzie nie trzeba się było spieszyć, można było pooddychać świeżym powietrzem, pogadać... po prostu niedzielny spacerek:)
Po powrocie dziewczyny zajęły się przygotowywaniem obiadu, a ja i k0r3k poszliśmy szybko "nauczać" chłopaków z Poznania na CISCO... Nauczaliśmy ich, czyli mówiliśmy jak się kombinuje, żeby zdać, gdzie szukać odpowiedzi, jak wogóle zdaje się CISCO:P
Ok. 1800 przyszedł Igor... z podarkiem importowanym z Rosji... no i obiadowaliśmy... i piliśmy podarek - całkiem niezły, jakaś regionalna wódka, ale dobrze, że jej dużo nie miał...
Obiado-kolacja trwała do ok. 2100... No i później wymyśliliśmy, że można zagrać w erasmusowym gronie w Mafię... Organizacją gry zajęliśmy się ja i Ela... poszło nam dosyć sprawnie... w grze uczestniczyli Grecy (Nick, Harris i Panos), Niemcy (Gerrit i Stefan), Andries, Paweł, k0r3k, Kasia, Ela i ja... i było prześmiesznie... Najbardziej przebojowi byli Grecy z Harrisem na czele:P (co gość dawał, to tego się nie da opowiedzieć...). Graliśmy do godziny 0000... i w sumie ja bym mógł jeszcze siedzieć (w piwnicy, bo tam graliśmy), ale rano na zajęcia, część poszła, bo była zmęczona i wogóle tak jakoś się złożyło...
Ja oczywiście jeszcze siedziałem do późnych godzin nocnych... ok. 0330 położyłem się spać... W między czasie jeszcze pogadałem z bobrem, Masayem i wogóle coś tam się działo mało kreatywnego...
...a poniedziałek zaczynał się dla mnie o 0730...

//written by bisek

3 comments:

Anonymous said...

wszystki pięknie, ładnie tylko co to jest CISCO?

Masay said...

czyżby znów jakiś protest albo badanie frekwencji na blogu?? Znów o was nie można poczytać :/

bisek said...

ep... CISCO to jest właśnie to magiczne coś, z którego egzaminy zdaje się przez internet...
Generalnie sieci komputerowe ;)

pozdrawiam (Ciebie i bakteryjki...)