Sunday, February 4, 2007

Dzień dwudziesty szósty...

2 lutego 2007...
:) dzisiaj wolne... bo prowadzący zajęcia musiał pilnie do Polski jechać (w sumie szczęściarz... też bym wyskoczył na weekend... zresztą z k0rkiem mieliśmy tak zrobić, ale chyba za leniwi jesteśmy... :P ).
Ehhh... w związku z tym, że wolne, to dzień zaczyna się nam stosunkowo późno... dopiero ok. 1200, bo i po co wcześniej wstawać, jak można zaoszczędzić na jednym posiłku (w tym wypadku śniadaniu) i iść od razu na obiad na Uczelnię...
Obiad jak zwykle - coś tam, z czymś tam i trawa... (trawa dzisiaj nie za specjalna - wygląda jakby zrzucili do jednej miski trawę z całego tygodnia i nawet przemieszczać się im nie chciało...).
Po obiedzie (zreszta jak zwykle za dużo jedzenia sobie z k0rkiem wzięliśmy) chwila leżakowania na Uczelni, zebranie sił, ułożenie jedzenia i... wielka wyprawa... tak - dzisiaj jest Dzień-Wyprawy-Do-Karkeinena... (dla niewtajemniczonych... Karkeinen to wielgachny sklep z wszystkim... na peryferiach miasta... no dobra... na peryferiach wioski... :P)
Wyprawa w 100% udana... jak każda nasza... (nigdy nie przyznamy się do porażki... :P) Oczywiście w czasie drogi do K. wykonaliśmy parę interesujących sfoceń, parę osobliwości, no i masa głupich tekstów na pewno padła (ale to norma u nas i już nawet ich nie pamiętam:P).
Karkeinen... wielgachne to i wogóle... zaczęliśmy od sprzętu komputerowo-audio-wizualno-sprzątająco-rozrywkowego... ja oblookałem odtwarzacze mp3, k0r3k pograł w Nintendo (Mario Bros rulez)... Później miśki... chwila tylko, żeby cały oglądnąć i wykonać misję specjalną... :)
Hmmm... później eksploracja stoiska dla traperów, survivalowców itp. Sprzęt sportowy począwszy do łuków, kusz... skończywszy na baseball'u... Oczywiście najwięcej czasu zajęło nam testowanie sprzętu do floorball'a... całą godzinę się chyba tym bawiliśmy... wszystkie kije sprawdzone, parę goli obronionych... a ja nawet jedna piłkę wysłałem w kosmos - z piętra pchnąłem ją tak, że spadła na dół... mam nadzieję, że nikogo nie zabiłem (nadmieniam, że żeby spaść na dół musiała potoczyć się przez pół sklepu:P)
Później szybka partia golfa i poszliśmy na zabawki... no i tu już, Ci co nas znają, mogą się domyśleć ile czasu nam zeszło... Począwszy od zabawek dla najmłodszych (tutaj mi się zrodził pomysł, że już najwyższy czas na zakładanie rodziny...:P - bo małe bobrządka nie będą się miały z kim bawić... ;) )... poprzez wszelkiego rodzaju samochody, traktory, kombajny... klocki lego (które można kupić na "wagę"...) skończywszy na modelach samolotów i samochodów po parę tysięcy euro za sztukę... Na koniec jeszcze pobawiliśmy się kolejką drewnianą... i zupełnie w naszym stylu - zrobiliśmy mały teatrzyk z myjek dla niemowlaków (fantastyczna sprawa... taka myjka-pacynka... :P) - aż się jakieś Finki z nas zaczęły śmiać... (ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić...)
Później zostały nam jeszcze trzy ważne stoiska... młotkowo-wiertarkowo-warsztatowe, samochodowe i słodycze... Zaczęliśmy od tego pierwszego... pobawiliśmy się zabawkami dla dużych dzieci, i poszliśmy dalej, bo już się późnawo zrobiło... podobnie na samochodowym... a ze słodyczami też się szybko uwinęliśmy...
Po wyjściu z Karkeinena zrobiliśmy szybkie zakupy w Lidl'u i zawinęliśmy na akademik... jakieś 40 minut spacerku i byliśmy na miejscu...
Zostało nam parę rzeczy do zrobienia: pranie (bardzo ważne...), no i komunikacja z Polską...
Ja zacząłem strategicznie od drzemki :P... jak się obudziłem poszliśmy nastawić pranie... później okazało się, że nawiedzą nas koledzy z Niemiec i Holender - zapowiadał się dosyć ciekawy wieczór...
Jak już przyszli, to zaczęliśmy grać w pokera... aż nie uzyskaliśmy jednego zwycięscy... Eli dzisiaj karta bardzo dobra przychodziła ;)...
Po pokerze zaczęły się pogaduchy... Największą sensację wzbudziły opowieści o wszelakich akcjach z polskich akademików.... (na czele z "misją na marsa":D)... Ok. 0300 zakończył się ten pełen aktywności "wolny" dzień...

//written by bisek

Po drodze do Karkainena mijaliśmy KKK SuperMarket (Ku Klux Klan?)

A to my w drodze z troszkę innej perspektywy

Potwór pająk pomagał robotnikom w przymocowaniu neonu

1 comment:

Masay said...

A nie przestraszyłeś się tego pająka, Bobrze?? Wydaje się większy niż ten z twojego snu...