Sunday, February 11, 2007

Dzień trzydziesty czwarty...

10 lutego 2007...
a czas leci i leci... nic go nie zatrzyma (bo nic nie próbuje... im szybciej minie, tym szybciej będę w Polsce:P)
Dzisiaj sobota - kolejna leniwa, z długim spaniem, odpoczywaniem, planami naukowymi... ograniczonymi posiłkami...
Wstaliśmy po 1300... bo po co wcześniej, można spać (i nie jeść) to śpimy... cały dzień zleciał leniwie, nie ma właściwie o czym pisać, bo nawet nic się nie wydarzyło. Dopiero na 1930 ugadaliśmy się na saunę (to już jakieś wydarzenie)... ale w saunie też nic odkrywczego nie powstało. Zaczęło się u nas ocieplenie (dzisiaj -9st. C), więc nawet nie ma jak wyjść z sauny, żeby zamarznąć...
Na 2130 umówiliśmy się na pokera u Andriesa... poszliśmy tam ok. 2200. Szybkie dwie rundy przegrałem (znowu...:/) i poszedłem na mieszkanie, coś poczytać, pouczyć się i wkurzyć się na k0rka (który powiedział, że przyjdzie na pokera, a nie przyszedł...:/ ale dostał reprymendę i już jest OK:P).
Poszedłem spać po 0200 (chyba) i tak minął kolejny dzień... a jutro leniwa niedziela...
//written by bisek

Objawy sobotniej głupawki

1 comment:

Masay said...

Prawdę mówiąc to mam problemy z dookreśleniem emocji panujących na twojej twarzy Bobrze :|

I albo przytyłeś albo cię broda cię tak otłuszcza :D:D