Tuesday, February 20, 2007

Dzień czterdziesty trzeci...

19 lutego 2007...
dzisiaj idziemy na 14... znaczy się na 13 bo trzeba by obiad przed zajęciami wtrącić ;) Ja znowu dzisiaj daty pomyliłem - myślałem, że jest 20:P... ale k0r3k z Elą wyprowadzili mnie z błędu...
W sumie jedyna sprawa ważna do załatwienia dzisiaj to zdanie CISCO... ale jesteśmy dobrej myśli.
Jak wstaliśmy to okazało się, że nie ma chleba na śniadanie - to poszedłem do sklepu... w sumie daleko nie ma, to czemu nie... od razu kupiłem KiloMysli, czekoladę i herbatę :P a co sobie będę żałował:P
Oczywiście FinalExam poszedł nam dosyć gładko (obaj zaliczyliśmy na ponad 90% - starym liderskim sposobem ;) )... Później posiedzieliśmy chwilkę na zajęciach z Niemcem... i już zawijka na akademik - szykować się na trening, bo dzisiaj pierwszy raz idziemy na trening UniHoc'a :D:D - w końcu jakiś ruch, jakaś zabawa, coś co nam pozwoli się rozładować, wyżyć i wogóle nastawieni jesteśmy bardzo pozytywnie do tego wydarzenia:D
O 1900 zaczyna się trening, więc 1845 to godzina "zero" dla nas - wtedy idziemy zmotać jakieś rowery (jeden od Niemców, a drugi od Joyksy - albo jakoś tak, bo nie ogarniam tych fińskich imion:P)... no i znowu ciekawa przejażdżka na mrozie... dzisiaj tylko -20, więc nic nam nie zamarza (poza broda k0rka)...
Na miejscu okazało się, że nawet są dla nas patyki... na nieszczęście mieli tylko dwa lewe (a ja gram prawym, więc strasznie kaleczyłem)... ale i tak byliśmy happy:D
Graliśmy całe 90 minut (zmieniając się jak ktoś był zmęczony)... wynik nie jest ważny - nie liczyłem punktów, k0r3k też chyba nie... - ważna jest gra i drużyna... Okazało się, że chłopaki (i dziewczyna) grają czysto hobbystycznie, więc nie odbiegali jakoś strasznie poziomem od nas, czyli my też mieliśmy zabawę :D
Później powrót na akademik i... zakupy w drodze powrotnej: 2kg sera żółtego - żeby było do zapiekanek:P, a później dalsza droga i ...czas się wziąć za naukę:/ - do zrobienia mieliśmy strasznie głupią, nudną, nie-w-naszej-tematyce prezentację... przekopaliśmy się przez tony elektronicznego papieru, przeczytaliśmy masę opracowań, aż w końcu o 0500 coś miałem :P
Nie było to powalające (wielkie dzięki naszym dziewczynom - one to poprawiły, dopisały co trzeba, wogóle jestem im wdzięczny za to jakie są:P), ale było... a ja już padałem na klawiaturę więc sobie odpuściłem i poszedłem spać... a następny dzień już czekał...

//written by bisek

2 comments:

Anonymous said...

jak miło tu zajrzeć jak jest co poczytac :)

Masay said...

Jeszcze raz kongratulejszyn zdanego exama :)

I po raz kolejny będę smęcił o zdjęcia :P Jak wy możecie o opowiadanka, to ja mogę o fotki ;)