Tuesday, February 6, 2007

Dzień dwudziesty dziewiąty...

5 lutego 2007...
Poniedziałek - zaczyna się kolejny tydzień (jak dobrze liczę, to jest to już piąty tydzień...)
Hmmm udało się nam dzisiaj wstać na zajęcia z CISCO (na 1000 rano, więc wyczyn nie lada...:P)
W czasie spacerku na uczelnie daliśmy radę pokłócić się z k0rkiem... na temat tego, czy dzisiaj jest 3 czy 4 lutego... hmmm... trochę się zdziwiliśmy, że już piąty :P
Zabawa z routerami zajęła nam torchę czasu tego pięknego dnia... ok 3h - aż k0r3k nie wytrzymał i powiedział, że już idziemy, bo już mu się nie chce po raz setny wpisywać tych samych komend:P
Poszliśmy na obiad - jedliśmy z Niemcami (akurat się pojawili, więc się dosiedliśmy - zawsze to weselej). Później po krótkiej sieście (i wydrukowaniu ok. 200 stron tutoriali do 3ds maxa 8.0) udaliśmy się na miasto... w celu dokonania zakupów...
Zupełnie niemal przypadkiem trafiliśmy do księgarni, gdzie kupiliśmy kartki (ja bardzo dużo, k0r3k troszkę mniej). Chciałem zapłacić kartą, ale niestety (zapamiętajcie to) w księgarni w Yliviesce nie działają karty VisaElectron... (a wszędzie indziej działają). Przetestowałem wszystkie swoje trzy plastiki - żaden nie zadziałał... dobrze że k0r3k był - on zapłacił :)
Kolejnym bardzo ważnym spostrzeżeniem jest to, że pani w księgarni była bardzo uprzejma i potrafiąca-mówić-w-języku-dla-nas-jak-najbardziej-komunikatywnym (tj. angielskim). Pogadaliśmy z nią chwilę, powiedzieliśmy skąd jesteśmy i sobie poszliśmy. Odwiedziliśmy jeszcze optyk - tutaj rozczarowanie - u optyka w Yliviesce nie znają angielskiego - ale i tak dowiedzieliśmy się to co chcieliśmy (lepiej przyjeżdżajcie z własnymi soczewkami:P).
Obraliśmy kurs na akademik - w końcu trzeba by na necie trochę posiedzieć. Na dodatek na jutro (tj. wtorek) mamy dwa zadania z marketingu. Obu się nam równie nie chce robić, ale cóż - studentami jesteśmy - zdarza się nam więc i czasem uczyć :P
Jedno było wspólne (zostawiliśmy je na godz. 0300 w nocy - wtedy najlepiej się nam nie myśli...) a drugie, k0r3k zrobił wcześniej, ja później (ale obaj zrobiliśmy - sukces:P)
Szukam w pamięci co się jeszcze działo tego poniedziałku... ale jakoś nie mogę zebrać myśli... Piotrek był na siatkówce - której zresztą nie było... Ja siedziałem przy kompie, pewnie gadałem (jak zawsze)... i tak nam czas leciał...

//written by bisek

No comments: