Thursday, March 1, 2007

Dzień pięćdziesiąty pierwszy...

27 lutego 2007...
uffff... Dzisiaj mamy na później - jeden dzień chociaż:P
Idziemy dopiero na zajęcia z Maximem Saatem... ktokolwiek to jest... ale w każdym bądź razie gość Ossi'ego:P
Zajęcia nudnawo nieinteresujące... ale ja pisałem kartki pocztowe, to nawet nie zauważyłem jak zleciało...:P
W sumie nic się ciekawego nie działo... Wieczorem poszedłem z Elą i Grekami na siłownię (siłownie są nudne... :P)... a później na saunę - normalna sprawa we wtorek ;)
Po saunie okazało się, że gramy masowo w Mafię - jak zwykle zapowiadało się na świetną zabawę...
Ale wcześniej podjęliśmy się z Gerritem wykonania misji ratunkowej na naszym Bałwanie...
Niedawno zauważyliśmy, że dosyć niebezpiecznie zaczyna się przechylać do tyłu i lekko w prawo... Trzeba było coś z tym zrobić, bo tak być nie może... Uzbrojeni w łopatę (znalezioną w piwnicy), po krótkiej naradzie wzięliśmy się do pracy... Ustaliliśmy, że wystarczy podkopać Go z jednej strony i przy pomocy Andries'a przepchnąć go lekko... Oczywiście misja zakończona pełnym sukcesem :)
Później była Mafia... oczywiście wiele zabawy z Greków i wogóle... Czasem nawet graliśmy w Mafię bez mafii (Gerrit tak karty rozdał... ale ubaw był ;) )... I tak leciało do godziny 0000, o której to poszliśmy każdy do siebie:P

//written by bisek

1 comment:

Masay said...

Przecież ci już kiedyś Bisku tłumaczyłem, że siłownia nie ma być interesująca, tylko ma przynosić efekty ;)