Thursday, March 15, 2007

Dzień sześćdziesiąty piąty...

13 marca 2007...
...pechowa trzynastka czy Dzień Zwycięstwa?...
Dzisiaj mamy zajęcia na 1100... więc tak idziemy:P
Ale dzisiaj oprócz zajęć mamy coś wielkiego - wyprawa do Kuopio:P
Ale po kolei:P czyli po rautatie ;)
Zaczęliśmy od zajęć... Intercultural Communication - tak, tak... żadna pomyłka, to znowu te zajęcia, ale z innym prowadzącym - tym razem pani Liliana z Poznania... Pierwszy rzut oka: będzie ok:D
Nawet fajnie było ... na pierwszej godzinie... później mieliśmy przerwę na lunch... trochę się nam przeciągnęła... bo jak zjeść obiad w ciągu 25 minut, a dodatkowo zegarki na Uczelni spieszą o 5 minut... a my jesteśmy ustawieni na nasze... No i pani L. zrobiła przedstawienie rodem z przedszkola... poczułem się lekko dziwnie... spóźnionych ustawiła pod ścianą i "strzeliła kazanie"... moim zdaniem nie na miejscu - poczułem się atakowany i nawet podjąłem próbę obrony, ale zaniechałem, bo nie udało mi się wytłumaczyć, że nasze 5minutowe spóźnienie jest powodowane spieszeniem zegarków na Uczelni... życie... tyle mogę powiedzieć... najlepszy był komentarz, że Finowie się nie spóźniają (fakt - nie byli spóźnieni... bo jedli lunch wcześniej...), a spóźniają się nawet do godziny, czy dwóch - tak wynika z moich obserwacji na przestrzeni dwóch miesięcy... i to nawet się nie przejmują tym za bardzo...
no ale... życie, to życie... Reszta zajęć minęła szybko i bezboleśnie, więc w miarę ok:D
Ale później się działo... ok. 1400 wyjeżdżaliśmy do Kuopio... na skoki.. kibicować polskim skoczkom:D
Jechało nas 13 osób (12 Polaków i jeden Fin = Jarmo)... Jechaliśmy dziwnie, ale szczegółów nie podam:D Do przejechania było ok. 250 km, skoki zaczynały się o 1815...
No i dojechaliśmy po paru godzinach średnio wygodnej jazdy... w między czasie straszeni komunikatami w radio, że skoki treningowe odwołano itp...
Ale całe szczęście konkurs się odbył... a był to pasjonujący konkurs... Zaczęło się od pierwszej serii (czyli tradycyjnie:D) - miejsca mieliśmy nie bardzo... ale jeśli ktoś oglądał i widział flagę polską z napisem 'Sędziszów Młp' to właśnie widział pewnie Kasiną flagę - czyli tak jakby widział nas:D
Ale co tam, po pierwszej serii (Małysz na pierwszym miejscu, Stoch w pierwszej trzydziestce) postanowiliśmy szukać lepszych miejsc... K0r3k się wyróżniał - ganiał gdzieś za aparatem(miał pożyczony obiektyw 90-300 trochę ciemny bo 4.5 - 5.6, ale ważnie że było coś dłuższego) (a mnie szlag trafiał, że nie mam sprzętu :/)... Ja się dopchałem do barierek przy bramce, gdzie wychodzą/wchodzą skoczkowie po skoku - fajne miejsce, jakieś 1,5 osoby od metalowej barierki... (może nawet w tv byłem )... Elka miała też jakieś fantastyczne miejsce - przy bramce, trochę wyżej niż ja... jak to określiła była "pierwsza po ostatniej osobie, której dawali autografy"... ale miała niezły ogląd sytuacji :P Kasia gdzieś była - nie wiem gdzie, ale ma - jako jedyna z naszej ekipy - podpis Małysza... Także teraz flaga jest warta o wiele więcej... a nawet bezcenna (mój ulubiony sandwich lodowy o smaku mięty - 1 euro, bilet na konkurs skoków - 6 euro, znaczek z konkursu skoków w Kuopio - 4 euro, "papierowa" kiełbaska - 1 euro, ciemny chlebek - 0 euro, flaga Kasi - bezcenne... za wszystko inne zapłacisz kartą MasterCard...)...
No i tak skakali, skakali... aż miał skakać Małysz... skoczył (chodzi mi o drugi skok)... i zapadła cisza... cisza pełna oczekiwania... oczekiwania na werdykt sędziów... na pomiar... wiadomo było, że skok ten jest dużo gorszy od poprzedniego... ale czy wystarczy aby wygrać, czy o dziesiąte części punktu Małysz przegra z Koeflerem... I nagle wielki aplauz - huk niemalże nie do wytrzymania... jakbym się nie darł z tymi wszystkimi Polakami, którzy czekali na zwycięstwo Małysza pod skocznią w Kuopio, to bym pewnie nie wytrzymał tego huku:P
Ale jaka ulga, że udało się Małyszowi nie spaść z pierwszego... czyli jednak Dzień Zwycięstwa dzisiaj:D...
Jedną rzeczą się zawiodłem... jak już byłem dopchany do tych barierek - gdzie tkwiłem w ścisku jakieś 30 minut - to mógł Adaś chociaż na nas spojrzeć, a nie udzielił dwóch wywiadów i sobie poszedł... No ale nic to... tak widać miało być...
A my oglądnęliśmy sztuczne ognie, zrobiliśmy pamiątkowe fotki... zjedliśmy kiełbaski (teraz już za darmo)... pogadaliśmy ze sprzedawcami gadżetów z Gniezna... i zapakowaliśmy się w podróż powrotną...
Minęło dosyć nieszybko, i dopiero ok. 0100 byliśmy na Havutie... jeszcze krótka wizyta u "nowych" Niemców (Chris, Stefan, George, Frank) - pożegnaliśmy ich (bo jutro z rana jadą do domu) i poszliśmy spać... bo jutro na 0800:P

//written by bisek

//fot. k0r3k

No i już w drodze... 13 osób...

Pierwszy postój w drodze do Kuopio.
Bardzo ciekawe miejsce pełne dzwonów wszelakich....

Naprawdę było ich bardzo, bardzo dużo.

I już na miejscu... pod skocznią w Kuopio!

Pierwszy skoczek jakiego udało mi się uchwycić.

A tu już reprezentant Polski - z numerem 13 Hula Stefan,
niestety dla niego trzynastka okazała się pechowa.


Martin Schmitt po pierwszym skoku.

Adam Małysz już na belce...

...skok i piękne lądowanie na 125-tym metrze

Małysz tuż po skoku.

Zadowolony, w końcu jest pierwszy to co by sie miał nie cieszyć.

Adam Małysz rozdaje autografy.

Tablica po pierwszej serii.

Kamil Stoch rozdaje autografy, po drugim i jakże dobrym skoku

Simon Amman niestety nie poleciał za daleko, co zresztą widać po jego minie.

Adam po drugim skoku.

Andreas Kofler - zdobywca II miejsca wśród kibiców.

Małysz wstępuje na podium.

Andreas Kofler,Adam Małysz, Thomas Morgenstern, Jakub Janda

Małysz odbiera trofeum.

Radość, wielka radość...

Tablica wyników po konkursie.

Nasza ekipa dopingująca skoczków w Kuopio.

Skocznia w Kuopio po konkursie.

Fajerwerki po imprezie.

1 comment:

Masay said...

Naprawdę bardzo fajne fotki.