Tuesday, March 6, 2007

Dzień pięćdziesiąty szósty...

4 marca 2007...
Niedziela... a skoro niedziela, to późne wstawanie, lenienie się i nic nie robienie...
Oczywiście żartuję... jak w każdą niedzielę coś zrobimy... na przykład śniadanie... na obiad, albo obiad na kolację :P
Okazało się, że jest fajna opcja (właściwie to ta opcja obudziła mnie o godzinie 1310...)... mianowicie możemy iść na biegówki (czyli spróbować kolejnej dyscypliny sportów zimowych:P)...
Jest opcja, więc będzie i wykonanie... trochę nam zeszło zanim się dogadaliśmy w ekipie, kto bierze narty, a kto nie:P (na mnie, k0rka, Gerrita, Thilo i Andriesa przypadało tylko 3 pary nart i butów... więc trzeba było się podzielić)... Thilo nie chciał iść (był w sobotę...) więc ja już miałem sprzęt... Andries chciał biegać, więc problem się rozwiązał...
No więc pojechaliśmy... za SportCentrum... tam są ścieżki i jest fajnie... Początki świetne - jak zawsze czułem się dziwnie, gdy moje stopy są przymocowane do długich na 2 metry desek:P, ale dało się wytrzymać i było to łatwiejsze niż zwykłe narty:P... więc zastartowaliśmy... problemem było pokonywanie ostrych i stromych zakrętów, ale to tylko jakieś 4 wywrotki na głowę (czyt. na osobę) zaliczyliśmy i wszystko szło ok.... Przebiegliśmy ok. 3 kilometrów... Nawet daje radę takie coś... ale nie jest super fantastycznie pasjonujące (nie to co unihoc:P)...
Na koniec Gerrit spróbował biegówkowego off-road'u... efekt = złamane narty... no ale cóż, teoretycznie powinny wytrzymać ;) Po blisko godzinie na świeżym powietrzu wróciliśmy do naszych mieszkań...
No i dalej siedzieliśmy przed komputerami i robiliśmy nic:D
I tak do wieczora, cały wieczór i kawałek nocy... a później poszliśmy spać...:D

//written by bisek

Taaak biegówki... się nawet proste wydaje... wydaje!

Gerrit niszczyciel!!

1 comment:

Anonymous said...

I didn't destroy them !!!